Przejdź do głównej zawartości

Świat według 6-cio miesięcznej Oliwii

Zaczął się u Nas czas chorobowy. Oliwia stwierdziła, że ukończenie 6 miesięcy uczci zapaleniem gardła. Na szczęście ma tylko kaszel i gila. Jak na razie obywa się bez gorączki.
O czym będę dzisiaj pisać? 
O małym świecie Oliwii, jej ulubionych zabawkach i przedmiotach. Pomijając włosy, które są dla niej fenomenem nad fenomenami. Moje lubi ciągać, gdy tylko ich nie zwiążę. Brata i tatę "iska" po głowie niczym mała małpka.

Jedną z pierwszych zabawek, którą dostała był osiołek-książeczka. To również mój pierwszy zakup na Aliexpress. Miałam kupon 4$, więc za zabawkę zapłaciłam tylko 1$ po upuście. Osioł do tej pory jest hitem. Przyjemnie szeleści przy najmniejszym dotyku, w pyszczku posiada piszczałkę i ma kolorowe zakładki:
* 2 plastikowe z różnymi teksturami
* 2 szmaciane z "szelestem"
W środku na obrazkach zamieszczono kolorowe zwierzątka. Całość jest wykonana estetycznie i dokładnie. Nie ma żadnych wystających nitek, a materiał jest dobrej jakości. Oliwia potrafi przez dłuższy czas siedzieć i "miętosić" osła.

Jedna z wizyt w PEPCO zakończyła się wylądowaniem w koszyku różowo-szarego misia. Był tak ładny, że musiałam go kupić. Kosztował koło 15 zł. Oczywiście dla mnie był to zwykły pluszak do małej rączki Oliwii. Dopiero w domu mnie uświadomiono, że misio posiada piszczałkę. Młodą do teraz bardziej interesuje smak zabawki niż piszczenie i cały czas próbuje mu odgryźć nos.
Do misia i osła jakiś czas temu dołączyła sowa z CANPOL BABIES. Upolowałam ją w przecenie w AUCHAN za 10 zł. Od tego czasu sowa jeździ z Nami wszędzie: na każdy spacer, do lekarza czy na dłuższe wojaże. Dookoła ma kolorowe metki, które oczywiście już wylądowały w buzi Oliwki w celu sprawdzenia jadalności. W wałeczku nad sową jest przyjemny dla ucha dzwoneczek.
Jako matka książkoholiczka próbuję zaszczepić w dzieciach miłość do słowa pisanego. Pierwszą książeczkę dla Oliwii kupiłam z pianki w EMPIKU za 12,99. "Pierwsze słowa" wydawnictwa Wilga są solidnie wykonane - po tylu "miętoszeniach" nadal w jednym kawałku. Syn potrafił w zawrotnym tempie rozprawiać się z książkami i pozostawiać po nich pojedyncze części. O książkach dla dzieci planuję osobny wpis.
Miałam nadzieję, że uchronimy się przed smoczkiem tak jak ze starszakiem. Jednak Oliwia potrzebuje "possać gumę". I tu pojawiał się problem, bo poszukiwania wiecznie zaginionego smoczka absorbowały całą rodzinę. W tym wypadku znowu pomogło mi Aliexpress i za 1$ wyczarowało mi śliczny łańcuszek do smoka. Jest na grubej i mocnej tasiemce. Nie boję się dzięki temu, że małe koraliki niepostrzeżenie znajdą się w buzi młodej. Łańcuszek ma płaski zatrzask, który łatwo przyczepia się do ubrania.
No i oczywiście musiałam kupić to, co każda mama księżniczki lubi czyli KOKARDY! Ładne opaski z dużymi kokardami znalazłam oczywiście na Aliexpress za 1,5$. Kupiłam dwie w kolorach fioletowym i czerwonym. Materiał był dobry choć trochę śliski i często trzeba było poprawiać opaskę opadającą na oczy dziecka. Przyczepić muszę się jednak do wykonania. Po kilku nałożeniach szwy pod kokardą zaczęły puszczać i zrobiła się dziura. 

Poduszki emotki - pierwotnie to Kacper dostał je od sąsiadów, jednak Oliwia przejęła obydwie w posiadanie. Duże, żółte ze śmiesznymi minami stały się doskonałym przedmiotem do tarmoszenia na wszystkie strony. Towarzyszą temu rozmowy na wysokim poziomie i głośnie piski. Zawsze emotki muszą być gdzieś w zasięgu małych rączek, bo bez nich nie ma fajnej zabawy. A przy tym tak zajmują dziecko, że mam chwilę na ciepłą kawę. :)

No i ostatnia zabawka, która najbardziej ułatwia mi pogodzenie obowiązków domowych z opieką nad małą łobuziarą. Jest to mata edukacyjna, która potrafi zająć Oliwię na czas potrzebny do przygotowania obiadu. I tu muszę podziękować za zakup wszystkim "ciotkom" z mojej pracy. Zadbały o moje zdrowie psychiczne - pewnie dlatego, żebym wróciła do nich bez siwego włosa. :D 
Mata jest wielka, funkcjonalna i przede wszystkim kolorowa. Wykonano ją z materiału wysokiej jakości o różnej teksturze i z miękkim wypełnieniem. Pełno na niej "gadżetów" potrzebnych do rozwoju malucha a przy tym jest tak ciekawa, że matka przestaje istnieć przez jakiś czas. Tematyka maty jest morska, więc na pałąkach huśtają się uśmiechnięte: ryba, rak i ośmiornica z pozytywką. Duża żaglówka sunie po morskich falach a na plaży wyleguje się grzechoczący krab. W morzu pływają: ryba, konik morski, rozgwiazda z metkami i ośmiornica z odstającymi mackami. Jest też lusterko i masa elementów do pociągania, macania i "iskania". Matę można złożyć tworząc kojec dla młodszego dziecka lub po prostu odczepić pałąki i wyłożyć nią łóżeczko, żeby dziecko miało "morskie" i słodkie sny. :)
Zdjęcie ze strony http://www.eukasa.pl/

Sześć miesięcy życia Oliwii za nami. Strasznie szybko mi to minęło i chciałabym choć na chwilę zatrzymać czas. Złapać tę chwilkę i móc się nacieszyć nią dłużej. 
Zamieściłam w tym wpisie część rzeczy, które ułatwiają Nam wspólne poznawanie siebie i świata. Dla mnie są one istotne, bo pomagają przede wszystkim w normalnym funkcjonowaniu w domu z dwójką dzieci. Gdzie jedno przechodzi bunt czterolatka a drugie ma swoje skoki rozwojowe.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Masza i Niedźwiedź - Moje abecadło

Pierwszy numer "Masza i Niedźwiedź - Moje abecadło" trafił do mnie przypadkiem. Reklama kolekcji Hachette mignęła mi kiedyś między jedną a drugą bajką na TVP ABC. Jakoś zbytnio nie skupiałam się na niej,bo rzadko sięgam po serie mające nieskończenie wiele numerów i ciągnące się miliardy lat. Tutaj jednak po zakupie(razem z bułkami w Freshmarkecie) i pełnym zachwycie młodego: "Bo Masza, no i przede wszystkim MAGNES!" --> Zdecydowałam się na prenumeratę. Szalę na TAK przechyliła jasno określona ilość numerów, a także: * taniej niż za jeden numer w kiosku, * nie musiałam latać do owego kiosku co tydzień, * dodatkowe bonusy: figurka Maszy, worek na kapcie z Maszą, DVD z bajkami Maszy. Młody wkręcił się w poznawanie literek. Pisanie mu jeszcze idzie jako tako - bardziej pod górkę niż z górki. Opowieści o przygodach Maszy i jej przyjaciela to jest jednak to, na co czeka każdego miesiąca(raz w miesiącu przychodzą 4 numery) i każdy spotkany kurier z paczką to na...

Szarlotka "leniważona" - przepis oryginalny Sonia Bohosiewicz

Jeśli ktoś ma ochotę na szybkie ciacho, bez zbędnego bajzlu w mieszkaniu, to polecam. U mnie lekko zmodyfikowany przepis z powodu braku bułki tartej. Zmniejszyłam również ilość cukru. W oryginale była 1 szklanka. :) Składniki: - 1 szklanka mąki - 1 szklanka kaszy mannej - 3/4 szklanki cukru - 4 średniej wielkości jabłka - cynamon - cukier waniliowy - kostka masła(leżakująca 30 min w zamrażalnika) Wykonanie: Mąkę, kaszę i cukier wymieszać. Połowę składników wysypać do tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia. Na sypką masę ułożyć pokrojone w plastry jabłka. U mnie były to trzy warstwy. Każdą warstwę posypać lekko cukrem waniliowym i cynamonem. Na jabłka wysypać resztę sypkiej mieszanki. Na wierzch zetrzeć zamrożone masło. Piec 50 min w 200 stopniach. Najlepiej smakuje jeszcze na ciepło. Smacznego